rozum rozum
1523
BLOG

Wojny w PiS nikt nie wygra

rozum rozum Polityka Obserwuj notkę 12
W Prawie i Sprawiedliwości zaczynają się przygotowania do wojny. To już nie jakieś tam podchody, czy zwiady, ale mamy do czynienia z realnym wyścigiem zbrojeń. Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro postawił sobie jasny cel: tron. A tron jest tylko jeden i na razie zasiada na nim król Jarosław Kaczyński i ani myśli o opuszczeniu go, w szczególności pod presją młokosa, któremu jeszcze nie tak dawno zalecał naukę języka angielskiego.
 
2 września 2011 roku w notce „Nadchodzi koniec PiS-U” napisałem między innymi: „W rzeczonym sondażu na czele uplasowała się Platforma Obywatelska, na którą chce głosować 47 procent respondentów. Na Prawo i Sprawiedliwość chce głosować 29 procent badanych. Takie wyniki muszą powodować frustrację w szeregach Prawa i Sprawiedliwości, wszak przez cztery lata politycy tej formacji powtarzają jak mantrę, zdania o lenistwie rządu, o jego zaprzaństwie i odpowiedzialności za katastrofę smoleńską.  Niestety taką retoryką wyborów w Polsce nie da się już wygrać, a prezes PiS zdaje się tego nie dostrzegać.
 
Jarosław Kaczyński nie jest politykiem nowoczesnym – to wiedzą wszyscy. Niektórzy uważają tę cechę prezesa, za jako zaletę, ponieważ staroświeckość niesie z sobą bagaż pozytywnych skojarzeń. Niestety staroświeckość prezesa raczej doprowadzi PiS do sczeźnięcia politycznego.  PiS proponuje praktycznie ten sam program, który prezentował 4 lata temu, program, który społeczeństwo odrzuciło. Psycho-polityczne volty prezesa też nie są bez znaczenia dla takiego a nie innego wyniku Prawa i Sprawiedliwości. Nieustanne przemiany prezesa spowodowały, iż elektorat traci poczucie pewności, co do jego faktycznych celów politycznych, a to oznacza również spadek notowań prezesa w kategorii: wiarygodność.  Jarosław Kaczyński traci dystans do czołówki politycznych graczy i nic nie wskazuje by miało się  to zmienić.
 
W tym kontekście ucieczka z pola debaty, narzucanie nierealnych warunków quasi-debaty na pisowskim polu potwierdza powyższe stwierdzenia. Prezesowi pozostała kampania budzenia strachu, rzucania dyfamacjami i pompowania narodowego balona. Tyle tylko, że taką kiełbasę wyborczą skonsumuje nie więcej niż 30% głosujących, a to dla PiS-u oznacza powolną akcję rozkładową. Nie trzeba być jasnowidzem, by przepowiedzieć bratobójczą wojnę wewnątrz partii po przegranych wyborach. Kto okaże się najsprawniejszym Brutusem? To się okaże, ale jest pewne, iż nie będzie on w stanie poprowadzić PiS-u do zwycięstwa. Tak więc wieszczę koniec PiS. A chłopaki już szykują się na materace”.
 
Przypominam dla porządku, iż te słowa napisałem początkiem września. Nie idzie mi o to, że i miałem racje, ale że to wszystko, co się obecnie dzieje w PiS było łatwe do przewidzenia, nawet bez stosowania skomplikowanych badań socjologiczno-politologicznych.   Jarosławowi Kaczyńskiemu pozostała jedynie walka o władzę w partii – ale to też coś. Tę walkę Kaczyński może wygrać – tylko tę. Na inne zwycięstwa nie może liczyć, a tym samym PiS też nie. Kolejne wybory będą dla PiS – przy założeniu, iż u steru będzie Jarosław Kaczyński – stanowić kolejną, z tym że, dotkliwszą porażkę. Jak pisałem powyżej bez Jarosława PiS też nie jest w stanie wygrać kolejnej batalii. A więc koniec? Raczej tak. Niektórzy komentatorzy twierdzą, iż nadchodzący kryzys może zmieść PO z politycznej mapy Polski i wynieść do władzy PiS albo inną partię. Pisząc inaczej: sugerują, iż prezes będzie dobrym przywódcą na czas prawdziwego kryzysu. Nic bardziej błędnego. Kaczyński może jedynie zaproponować pakiety stymulacyjne i zwiększenie ilości lub podwyższenie aktualnych danin fiskalnych. Takie populistyczne zagranie mogło by przynieść partii frukta polityczne przy założeniu, że Polacy kompletnie nie rozumieją przyczyn kryzysu, ergo nie rozumieją matematyki na poziomie szkoły podstawowej. Tak nie jest. Polacy wybierając Tuska wskazali kto lepiej – ich zdaniem – zarządza ich pieniędzmi. I nie ma się co obrażać i zrzucać odpowiedzialności na media. Wszak propisowkie media mają się całkiem dobrze. Może po prostu polityczny kres prezesa jest bliski?
 
Utyskiwania na walkę w PiS czy w PO i dokładanie do nich emocjonalnej nadbudowy wypełnionej oburzeniem można zbyć pustym śmiechem. Tylko małe dzieci wierzą, iż w polityce rządzą sentymenty. Walka o władzę w partii jest tak samo naturalna jak walka o władzę pomiędzy partiami. Rozumiem, iż oburzenie bierze się stąd, iż ktoś podkopuje autorytet Kaczyńskiego.
 
Cóż, takie jest życie . A PiS-owi życzyć wypada: RIP.
 
Pozdrawiam
rozum
O mnie rozum

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka